R. Natorski: W potrzebującym upatrywała cierpiącego Chrystusa

Rozpoczął się diecezjalny etap procesu beatyfikacyjnego Kazimiery Gruszczyńskiej, założycielki Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek od Cierpiących, zakonnicy bezgranicznie oddanej słabym i potrzebującym.

Kilka miesięcy temu Zebranie Plenarne Konferencji Episkopatu Polski zaaprobowało prośbę diecezji radomskiej o rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego matki Kazimiery Gruszczyńskiej. „To bardzo ważna decyzja. Beatyfikacja jest zawsze znakiem nadziei, że w każdych warunkach, niekiedy nawet bardzo trudnych, pojawiają się ludzie wspaniali, żyjący Ewangelią, służący Bogu i bliźniemu” – powiedział bp Henryk Tomasik, ordynariusz diecezji radomskiej.

Śluby czystości

O takich ludziach często mówi się „święta od dziecka”. Kazimiera Gruszczyńska urodziła się w 1848 r. w Kozienicach. Pochodziła z patriotycznej i przywiązanej do wiary rodziny ziemiańskiej.

Początkowo pobierała naukę w domu rodzinnym, później w szkole elementarnej, następnie w Instytucie Maryjskim w Puławach, gdzie złożyła prywatny ślub czystości w wieku zaledwie 10 lat.

Ze szkoły w Puławach została usunięta za udział w manifestacji patriotycznej. Wspólnie z kilkoma koleżankami wrzuciła do Wisły mapę z oznaczeniami w języku rosyjskim.

Naukę kontynuowała na pensji w Skierniewicach. Stworzyła wówczas własny regulamin, przypominający regułę zakonną. W planie dnia było uczestnictwo w mszy św., adoracja Najświętszego Sakramentu, lektury duchowe. Zaczęła także prowadzić działalność charytatywną, odwiedzała i pielęgnowała chorych, katechizowała wiejskie dzieci.
 
W tym okresie poznała miejscowego proboszcza ks. Józefa Khauna. Został jej spowiednikiem i przewodnikiem duchowym. Zgodnie z sugestią kapłana, w 1869 r. ponowiła ślubowanie dozgonnej czystości. Później wspominała, że był to najszczęśliwszy dzień w jej życiu. „Wielki dzień miłosierdzia Bożego – jak umiałam, składałam swe nieudolne dziękczynienia za ten nadmiar łaski Bożej, że mnie powołał i tyle lat znosić raczył” – pisała pół wieku później w liście do sióstr ze Zgromadzenia Franciszkanek od Cierpiących.
 
W poszukiwaniu powołania
 
Prowadziła wówczas normalne życie i wypełniała codzienne obowiązki, ale w głębi duszy miała wielkie rozterki. Chciała bowiem w pełni poświęcić się Bogu. „Ten moment, w którym usłyszałam to wezwanie, głęboko zarysował się w mym sercu, pamięci, widziałam w tym wolę Bożą, pragnęłam ją spełnić, błagałam Boga o cudowną prawie pomoc, gdyż w warunkach rodzinnych uważałam to za niemożliwe” – pisała.

Marzyła o wstąpieniu do zakonu, ale nie godził się na to ojciec, który boleśnie przeżył śmierć żony i trójki dzieci. Nie powiodła się także próba wstąpienia do szarytek, w czym pomagał jej spowiednik. Zetknięcie z atmosferą klasztoru okazało się dalekie od oczekiwań, wręcz przeciwnie – pozostawiło rozczarowanie. Z jej późniejszych opowieści wynika, że ciągle słyszała tajemniczy głos, który mówił: „Nie tego od ciebie żądam”.

Kazimiera znalazła się w życiowym impasie. Była psychicznie wyczerpana. Ksiądz Khaun zabronił nawet kościelnemu dzwonić, a organiście grać na organach podczas nabożeństw, w których uczestniczyła Kazimiera, ponieważ fatalnie znosiła śpiew i muzykę.

Lekarze zalecili jej kurację w Warszawie. W stolicy dotarły do niej informacje o tworzącym się ruchu apostolatu kobiet, którego inspiratorem był ojciec Honorat Koźmiński – założyciel blisko 30 ukrytych zgromadzeń zakonnych. Ta wiadomość miała przełomowe znaczenie dla dalszego życia Kazimiery Gruszczyńskiej.
 
Narodziny zgromadzenia
 
Swoje powołanie zaczęła realizować w 1875 r. w trakcie rekolekcji, które odbyły się w Zakroczymiu. Tutaj postanowiła wstąpić do Zgromadzenia Sióstr Posłanniczek Serca Jezusowego – jednej z inicjatyw o. Koźmińskiego. Od tego momentu losy Kazimiery zespoliły się z organizowanym przez charyzmatycznego kapucyna tzw. ruchem honorackim.

W 1882 r. o. Koźmiński zlecił jej kierownictwo warszawskiego zakładu dobroczynnego „Przytulisko” przy ul. Wilczej. Kazimiera otrzymała również wyraźne polecenie zorganizowania w placówce wspólnoty zakonnej.

Początki nie były łatwe. „Zastałam wprawdzie sporą gromadkę wypowiadających się z gotowością poświęcenia się na służbę Bożą, przy bliższym jednak pożyciu, doświadczeniu, nie wykazały się odpowiednie, i choć to z niemałą przykrością, ale dążąc do zamierzonego celu, wypadło wiele wydalić” – wspominała po latach Kazimiera Gruszczyńska. Jednak całkowicie oddała się powierzonemu zadaniu. W 1882 r. w uroczystość św. Józefa formalnie ukonstytuowało się Zgromadzenie Sióstr Franciszkanek od Cierpiących.

Przez dwadzieścia lat Kazimiera Gruszczyńska pełniła funkcję przełożonej w swoim zgromadzeniu, będąc związana ślubami w innym (sióstr posłanniczek). Wywoływało to wiele problemów, zarówno formalnych, jak i duchowych. „Jestem pożyczaną matką (…). Któreż dziecko nie odczułoby bolesnej rany, dowiedziawszy się, że ta, którą zowie matką, choćby go darzyła najczulszą miłością, jest tylko przybraną matką, a raczej z tytułu tylko, choć ją ocenia, choć nawet kocha, bo może i zasłużyła na to, ale na dnie serca powstaje ból: czemuż ja nie mam swej matki?” – pisała w liście.
Dopiero w 1908 r. o. Honorat Koźmiński zwolnił ją z macierzystego zgromadzenia i w 1909 r., już jako franciszkanka od cierpiących, ponawiała swoje śluby zakonne we wspólnocie, którą założyła.
 
Order od papieża
 
Zgromadzenie miało charakter ukryty („Siostry nasze, stosując się do zasad życia ukrytego przed światem, nie będą używać żadnej oznaki zewnętrznej swego zakonu, tak w ubiorze, jak w mowie i obejściu z obcymi osobami” – głosiły „Konstytucje” franciszkanek od cierpiących), mimo to narażone było na represje ze strony władz carskich.

Dopiero w 1905 r. otrzymało formalny status stowarzyszenia. Jeszcze dłużej trwały zabiegi o zatwierdzenie go przez Stolicę Apostolską. Ostatecznie uzyskano je w 1924 r., gdy papieżem był Pius XI, który bardzo dobrze znał Kazimierę Gruszczyńską. Kilka lat wcześniej kardynał Achille Ratti jeszcze jako nuncjusz apostolski w Polsce przebywał jako pacjent pod opieką sióstr franciszkanek od cierpiących. Bardzo cenił sobie zaangażowanie założycielki zgromadzenia w służbę chorym i miał nawet na swoim biurku jej zdjęcie. Już jako papież odznaczył ją orderem „Pro Ecclesiae et Pontifice”.

Wspólnota rozwijała się szybko. W czasie I wojny światowej franciszkanki od cierpiących odznaczyły się wielkim męstwem i ofiarnością w opiece nad rannymi żołnierzami. Kazimiera Gruszczyńska otrzymała nawet od władz rosyjskich złoty medal „Za miłosierdzie”.

Kazimiera troszczyła się o ciągłe podnoszenie kwalifikacji sióstr pracujących przy chorych, starając się o utworzenie szkoły pielęgniarskiej. To pragnienie zostało zrealizowane, jednak dopiero 20 lat po jej śmierci, w 1947 r.

Dzięki staraniom Kazimiery Gruszczyńskiej zostały wybudowane i w pełni wyposażone dwie świątynie: kościół pw. św. Józefa w Kozienicach i kaplica Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Warszawie. Ona sama zajmowała się praniem bielizny kościelnej, haftowała obrusy, komże i alby.

Inicjowała budowę szpitali, lecznic, ambulatoriów, przytułków dla dzieci, samotnych matek i bezdomnych. Opieką obejmowała ludzi chorych w domach prywatnych, bez względu na ich pochodzenie, wyznanie, poglądy. W każdym potrzebującym upatrywała cierpiącego Chrystusa.

Dziecko krzyża

Wytrwale realizowała misję, mimo że przez wiele lat sama ciężko chorowała. Nazywała się nawet „dzieckiem krzyża”. Niejednokrotnie pozostawała przez wiele miesięcy „przykuta” do łóżka, jednak nigdy nie zwalniała się z odpowiedzialności za zgromadzenie. „Cierpienie było koroną jej świętości, miłowała je, bo miała wielką miłość dla źródła cierpienia, dla Jezusa Chrystusa. Kiedy przyszedłem w ostatnich momentach jej życia, pytając, czy cierpi, nie okazywała tego, a cierpienia miała wielkie, omdlewała, lecz podczas wizyty niczem nie okazała tego, że cierpi i cierpiąc, pracowała dla teraźniejszości i przyszłości” – mówił na pogrzebie Gruszczyńskiej jej spowiednik ksiądz Adam Wyrębowski.

Matka Kazimiera zmarła w 1927 r., w rodzinnych Kozienicach, gdzie z jej inicjatywy powstał dom wypoczynkowy Sióstr Franciszkanek od Cierpiących. Została pochowana na warszawskich Powązkach. Jej serce spoczęło w grobowcu rodzinnym w Kozienicach.

Już w dniu pogrzebu odnotowano pierwsze oznaki jej świętości. Potwierdza to relacja świadków cudownego uzdrowienia siostry Gerardy Kozielewskiej, która cierpiała na przewlekłą chorobę prowadzącą do wyczerpania organizmu. Wbrew zaleceniom lekarzy postanowiła osobiście pożegnać założycielkę zgromadzenia. Stojąc nad otwartą mogiłą matki Kazimiery, zwróciła się do niej z gorącą modlitwą, prosząc, aby mogła odzyskać zdrowie i nadal służyć ludziom. W momencie, gdy składała kwiaty na trumnie, nieoczekiwanie zyskała pewność, że nic jej nie dolega. Przeprowadzone później badania potwierdziły pełny powrót s. Gerardy do zdrowia.
 
Misja bez końca
 
Franciszkanki, których obecnie jest ok. 180, nadal realizują misję nakreśloną przez Kazimierę Gruszczyńską. Charyzmat zgromadzenia realizowany jest w szpitalach, placówkach opiekuńczych i domach prywatnych, a także przez uczynki miłosierdzia względem nieszczęśliwych i potrzebujących pomocy.
 
Zgromadzenie jako własne dzieła prowadzi dwa domy opieki dla osób starszych w Warszawie (dla 60 osób) i w Białymstoku (dla 25 osób) oraz szkołę pielęgniarską w Warszawie, w której kształci się 60 dziewcząt.
 
W Kozienicach mieści się natomiast dom nowicjatu. Siostry prowadzą tutaj także jadłodajnię dla osób ubogich.
 
W: "Nasz Głos," grudzień 2012 (189). 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz