Kazanie z 31.12.2004 r.

Homilia O. Tadeusza Sitko, Redemptorysty podczas Mszy św., którą celebrował kaplicy Domu Głównego w 156 rocznicę urodzin Matki Kazimiery Gruszczyńskiej,
31 grudnia 2004 roku o godz. 17.00

Obecna Msza św. odprawiana będzie jako dziękczynna za dar życia Matki Kazimiery Gruszczyńskiej, za wszelkie dobro jakie Bóg dokonał przez Jej osobę, z pokorną prośbą o rychłe wyniesienie Jej na ołtarze.
Rozpoczęliśmy udział we Mszy św. kolędą. Witamy Jezusa, z którym spot­kamy się w czasie Najświętszej Ofiary, a który 2000 lat ternu przyszedł na świat.
Dziś siódmy dzień Oktawy Bożego Narodzenia. Dziś równocześnie wieczór Sylwestrowy. Kończymy pewien etap życia, wchodzimy w następny rok nie sami. Właśnie
z Jezusem
Chrystusem, z Jego Najświętszą Ofiarą, w której będziemy uczestniczyć.
Tak jak ta Ofiara, którą. Jezus Chrystus wspierał życie Założycielki Waszego Zgromadzenia, tak i nas wspiera w naszym doczesnym pielgrzymowaniu do szczęścia wiecznego. Byśmy Tę Ofiarę mogli godnie sprawować - na wstępie przeprośmy Boga za wszystkie złe czyny, przewinienia.

Homilia

Przeżyliśmy Święta Bożego Narodzenia. „Święta, święta i po świętach”. Tak szybko płynie nasze życie. Adwent, Święta Bożego Narodzenia, Wielki Post, Wielkanoc, dalsze miesiące i Sylwester. Właśnie dzień Sylwestrowy. Zakończenie roku i wejście w nowy rok uświadamiają nam, że życie nasze tu na tym świecie przemija. To przemijanie doczesności
w tej chwili odczuwamy wszyscy i przeżywamy.
Doczesność: wiek młody, wiek dojrzały, dorastanie, wiek sędziwy. 10 lat, 20 lat, 40 lat, 60 lat, 80 lat, może i więcej.  I co potem? Potem wieczność. Jesteśmy stworzeni i przeznaczeni od Boga do wieczności. Do wiecznego życia. Tu nie mamy swojego domu, tu nie mamy Ojczyzny w któ­rej pozostawalibyśmy na zawsze. Ojczyzna nasza jest w niebie.
O tym przekonuje nas Objawienie Starego Testamentu. Chociażby opis stworzenia człowieka. Przeznaczony do wieczności, do udziału w szczęściu Boga. O tym przekonują nas wszystkie przyrzeczenia dane Patriarchom, o tym mówią Prorocy, o tym śpiewa Psalmista. To przedstawia nam wędrówka Naro­du Wybranego z niewoli egipskiej przez pustynię, przez doczesność do ziemi obiecanej, do krainy miodem i mlekiem płynącej. O tym przekonuje nas Jezus Chrystus całą Ewangelią. Radosną Nowiną o naszym życiu.
Po pielgrzymowaniu, które kończy się jest życie wieczne. O tym mówią nam słowa Jezusa: „Cóż pomoże człowiekowi, choćby cały świat pozyskał, jeżeli duszy swej nie zbawi, czyli nie wejdzie w szczęśliwość wieczną. O tym mówi nam Chrystusowe Zmartwychwstanie, Chrystusowe Wniebowstąpie­nie i Chrystusowe słowa: „Idę przygotować wam miejsce”. Nie na tym świe­cie. Na drugim świecie w szczęśliwej wieczności.
Tak, doczesność przemija, doczesność nie jest istotnym celem naszego życia, ale przecież doczesność ma ogromną wartość. Tak jest! Nie wolno jej lekceważyć. Bo doczesność rozpoczyna naszą wieczność i przygotowuje nas do szczęśliwej wieczności. Argument niezbity.
Gdyby doczesność i nasze pielgrzymowanie przez ziemię niewiele było warte, to czy Chrystus wszedłby w doczesność naszego życia. Czy stałby się człowiekiem?
A właśnie to przeżywamy przez
święta Bożego Narodzenia. Ecce homo. Oto człowiek - powiedział Piłat. Wszedł w nasze życie, wszedł w doczesność. 33 lata pozostawał razem
z nami. Narodził się z Matki, tak jak my się rodzimy. Był dzieckiem płaczącym, był młodzieńcem, był człowiekiem dorosłym, doznał biedy naszej choćby na wygnaniu
w Egipcie. Przygotowywał się do życia ucząc się tego życia. Gdy patrzył na pasterzy pasących owce, gdy patrzył na rybaków łowiących ryby, gdy podziwiał piękno przyrody, gdy zachwycał się Jerozolimą, i płakał nad jej zniszczeniem. Był i człowiekiem pracy. Tak jak my powołani jesteśmy do pracy, przeznaczeni przez Boga do pracy. Ciężko pracował, troszczył się o swojego przybranego Ojca, o Matkę, był przy śmierci swego przybranego Ojca. Przeżywał tę śmierć, tak jak my i pomagał odchodzącemu Józefowi
w szczęś­liwą wieczność.
Tu na tym świecie kojarzą się małżeństwa, odbywają się wesela. Poszedł jak inni na wesele. Był na weselu. Jak my, szedł przez ziemię, był w Galilei, był w Judei, wędrował
i doznawał różnej biedy. Żalił się
nawet, że inni mają swoje domy, a On nie ma właściwego domu. Miał kolegów, gdy był młody, miał krewnych; miał i przyjaciół, chociażby takich jak Łazarz. Żył tak jak my, niczym od nas się nie różniąc, jak pisze św. Paweł, z wyjątkiem grzechu. I wreszcie, gdy dobiegły końca lata pielgrzymowania na tym świecie, umarł tak jak my umieramy, w wielkich cierpieniach. I ciało Jego jak nasze pochowane było w grobie.
Więc gdy Chrystus wszedł w doczesność, przyszedł na tę ziemię, stał się człowiekiem. Czy możemy mówić, zwłaszcza w wieczór Sylwestrowy, gdy przemija doczesność, że doczesność jest niewiele warta? Nie, nie możemy tego mówić. Doczesność nie jest celem naszego życia, ale jednak ściśle wiąże się z naszym pielgrzymowaniem do wieczności. Do szczęśliwej wieczności. I Pan Jezus dlatego stał się człowiekiem, wszedł w nasze życie, żebyśmy tę doczesność potrafili odpowiednio wykorzystać. Bo niestety, ludzka doczesność była biedna, była nędzna. Szatan wszedł w życie ludzkie po grzechu pierworodnym, ludzie żyli w niewoli, tak jak Żydzi w egipskiej niewoli. Tęsknili za całkowitą wolnością, za prawdą, za życiem dobrym, a nie mogli się zdobyć na to dobre życie.  Zło opanowało ludzi. Niebo, dla którego człowiek był stworzony było zamknięte.  I właśnie dlatego Syn Boży stał się człowiekiem. Wszedł w doczesność naszego życia, żeby nas najpierw pouczyć o celu naszego życia, o szczęśliwej wieczności i ukierunkować do szczęśliwej wieczności, dać przykład jak mamy postę­pować. Dokonał dzieła odkupienia, żeby nas wyrwać z niewoli szatana i pomóc nam w zwalczaniu zła czynami dobra.  I na to też Syn Boży stał się czło­wiekiem, abyśmy ludźmi będąc, stali się Dziećmi Bożymi. Bo właśnie przywrócenie dziecięctwa Bożego doprowadza nas do tego, że niebo się otwiera, że Bóg jako dzieci przyjmuje nas do szczęśliwej wieczności.
W ziemskim pielgrzymowaniu po to przyszedł, aby być naszym nauczycielem, wychowawcą, przewodnikiem, Odkupicielem i Zbawicielem.  I wtedy dopiero doczesność nasza przemienia się, jest korzystna, gdy idziemy za Jezusem Chrystusem. Gdy korzystamy
z Jego nauki, gdy korzystamy z Jego łaski, gdy doskonalimy się, gdy walczymy ze złem stajemy się Dziećmi Bożymi. Niebo mamy otwarte.
Jakie szczęście, mówiliśmy o tym i rozważaliśmy tę prawdę przy Świętach Bożego Narodzenia, że Syn Boży stał się człowiekiem, że wszedł w nasze nędzne, ludzkie życie, żeby nas uszczęśliwić życiem Bożym i żeby nas doprowadzić do szczęśliwej wieczności.
I zauważmy.  Święci. Oni wiedli
zwykłe życie. To doczesne życie. Biedne niekiedy życie, otoczone cierpieniem, a niekiedy i dużą mądrością. Dlaczego oni doczesność wykorzystywali, bo trzymali się Jezusa Chrystusa, Jego Ewangelii, korzystali z Jego łaski, uświęcali doczesność, dochodzili do heroicznych cnót i z całą pewnością przygotowywali sobie wieczne życie właśnie w doczesności. Procesy beatyfikacyjne i kanonizacyjne nie oceniają według tego, co oni tam w niebie czynią, że oglądają Boga twarzą w twarz. Procesy beatyfikacyjne i kanonizacyjne oceniają pielgrzymowanie doczesne, to, co ci święci czynili na tym świecie, w doczesności.
I podobnie jest z Matką Kazimierą Gruszczyńską, której rocznicę urodzin dziś obchodzimy. Urodziła się bowiem 1848 roku, 31 grudnia. Trzeba przyznać, że życie jej to właśnie pielgrzymowanie doczesne. Niczym się nie wyróżniało od życia innych ludzi, od życia kobiet. Przyszła na świat w rodzinie. Przez rodziców była wychowywana. Pozosta­wała w domu rodzinnym, potem poszła do szkoły elementarnej, następnie do Instytutu Maryjskiego. Tam zdobywała wiedzę tak jak inne koleżanki. Tam też włączyła się w pewne działania patriotyczne. Wiemy, że z powodu manifestacji patriotycznych szkoła ta została zamknięta. Później zdoby­wała wiedzę zawodu nauczycielskiego aby nią służyć. Miała zamiłowanie pedagogiczne. Starała się innych uczyć, wychowywać. I dokonywała tego, tak jak inne nauczycielki, jak wychowawcy to czynią. Dokonywała tego najpierw sama, potem włączyła się w pewne Instytuty, jak chociażby Zgromadzenie Posłanniczek Serca Jezusowego. Następnie utworzyła i to Zgromadzenie, do którego czcigodne siostry należycie. Zakładała coraz to nowe placówki, nowe domy. Jak i ten, w którym znajdujemy się, i ten
w Kozienicach.  I tę placówkę, z której do Was przyjechałem,
z Anielina. Tam też las kupiła, tam przekazała swój dom rodzinny.  Ja tam to odczuwam. Tam po prostu widzę Jej ślady doczesnego życia. A potem i ciężko chorowała. A w tej chorobie troszczyła się o poś­więcenie Nowicjatu. Do ostatniej chwili miała myśli związane, można powiedzieć, z doczesnością. Ale ta doczesność właśnie, ona była odpowiednio ustawiona właśnie tak, że prowadziła do świętości i do wieczności szczęśliwej. Bo Ona swoje życie powiązała z Jezusem Chrystusem. Tym, co stał się człowiekiem. Tym, co na naszej ziemi pielgrzymował. Szła za Nim. I od Niego nauczy­ła się, że życie powinno być poświęcone Panu Bogu.  I poświęciła je Panu Bogu przez ślub czystości prywatnie, potem potwierdzony przez spowiednika. Potem złożyła ten ślub czystości razem z innymi ślubami w Instytucie pierwszym i w Waszym Zgromadzeniu, które założyła. Poświę­ciła się Bogu całkowicie w życiu konsekrowanym. Tego nauczył Ją Jezus Chrystus i do tego dał Jej odpowiednią łaskę przez Ducha Świętego. A dalej, gdy Jezus powiedział „Pójdź na Mną”. Do mnie to mówi i do Niej to powiedział. Poszła za Jezusem Dziewiczym, Ubogim i Posłusznym. A potem gdy Jezus powiedział, że Jej trzeba iść na Golgotę - poszła na Golgotę przez swoją Mistykę Krzyża, która cechowała Jej pracę i całe Jej życie.' A potem, kiedy Jezus powiedział, że trzeba apostołować, że trzeba innym pomagać do zbawienia, że miłość do Boga trzeba potwierdzać miłością do bliźnich, poświęciła się całkowicie bliźnim, tym najbiedniejszym, bo wiedziała, że z tego będzie sądzona, gdy stanie na progu wiecz­ności. „Coście jednemu z tych najmniejszych uczynili, Mnieście uczynili”,
i z tego ludzie będą sądzeni, i ci idą za Jezusem Chrystusem.
Wreszcie, gdy zbliżała się śmierć, połączyła się jeszcze z Jezusem Eucharystycznym i przyjęła Sakrament Chorych, który Ją z Jezusem Chrystusem wprowadził w szczęśliwą; wieczność.
I właśnie dzisiaj ten dzień w którym wspominamy przyjście na świat Waszej Założycielki, Matki Kazimiery Gruszczyńskiej, postawmy sobie przed oczy tę wielką prawdę, że Ona zasługuje na to,  żeby być wyniesiona na ołtarze, nie przez to co tam w tej chwili ogląda - Pana Boga, tylko przez to, co uczyniła w doczesności,  że potrafiła przez Chrystusa uświęcić doczesność, że potrafiła przez Jezusa Chrystusa doczesność uczynić pielgrzymką do szczęśliwej wieczności, że skorzystała z Chrystusowej łaski, żeby być Dzieckiem Bożym, że z Chrystusem żyła i szczęśliwie w wieczność przeszła z Chrystusem. Dlatego jest uzasadnione, żebyście czcigodne Siostry starały się o Jej beatyfikację i o Jej później kanonizację.  Zasługuje na to, żeby być wyniesiona na ołtarze właśnie za doczesność. Nie za to, że jest teraz w niebie.  Za doczesność, która była tak piękna, tak wspaniała, tak uświęcona przez Chrystusa.
I nauka dla nas, zwłaszcza dla czcigodnych sióstr, dla których Matka Kazimiera jest szczególną Opiekunką, i Założycielką Zgromadzenia. W wieczór Sylwestrowy oceniamy doczesność. Przemija ona jak fala płynąca, którą oglądamy z mostu i już jej nie ma, jak trawa, która zjawia się i żółknie, jak kwiat, który pięknie rozwija się i wabi swą barwą, potem usycha, tak doczesność przemija, ale ma ogromną wartość dla naszego życia. I właśnie w ten wieczór Sylwestrowy i jutrzejszy dzień Nowego Roku uświadamiajmy sobie, że każdy miesiąc, że każda chwila powinna nas prowadzić łącznie z Jezusem Chrystusem tak jak czyniła to Wasza Założycielka przez doczesność uświęconą do wieczności szczęśliwej. Amen.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz