Po odnowieniu ślubów (21 XI 1920)

Jużeście się tyle nasłuchały na rekolekcjach i obecnie z ust Ks. Fajęckiego, że zdaje się zbytecznym dorzucać coś jeszcze, jakby do pełnego naczynia, by się przez brzegi nie przelało. Ale jak to matka widząc rozbiegające się dzieci jeszcze im na drogę szepcze i dorzuca przestrogi, tak i ja w tej chwili przypominam wam, że idziecie w świat jako te rycerki, co mają walczyć i bronić spraw Pana Niebiosów. Zwycięstwo zależy od dzielności wodza, a naszym wodzem Chrystus! To nasze gronko, choć szczupłe, ma poważne zadanie przed sobą, a szatan już uzbraja się przeciwko nam. Jakby przestrogą jest dla nas ten chwilowy popłoch wczoraj przed ceremonią, kiedy to zaczęły się w czasie oczekiwania niepotrzebne rozmowy. To przestroga, jak się mamy mieć na baczności.
Siła nasza nie w ilości członkiń, ale w gorącości ducha tych, które Bóg powołał. Jeżeli zechce, może nas pomnożyć, to Jego dzieło, ale jeśli ma tylko ta garstka pozostać, niech wiernie dotrwa i dokona dzieła, które jej Bóg na tę chwilę powierzył.