Listy do s. Stefanii Żabickiej

1.14.(58).

Sama sobie odpowiadasz, a raczej sumienie Ci dyktuje, czym jest życie wewnętrzne i jaka ku temu rada. Pierwsze – modlitwa – drugie – skupienie; oj, to skupienie ile nam dobrego przynosi i odwrotnie. Pracuj nad tym usilnie, postanawiaj od rana, rachuj w południe, itd. Pracując przy łasce Boże, można coś w naszej nędzy wykuć. Póki czujecie taką fizyczną potrzebę, możecie później wstawać, aby tylko były ćwiczenia spełnione.
Co do Urszulki, jeżeli uważacie, że Wam się przyda, ona jest zręczna i pracowita, a dziś rada pracować, gorzej nie jest. Jeżeli więc (chcecie), to jak będą jechać do Wilna, to ją wyślę.
Rózię przyślijcie na listopad, a na Opiekę niech jakie parę dni przygotuje się i odnowi.
Co do s. Domiceli, zostaw ją w spokoju, może ją kiedy inny duch nawiedzi. Modlić się za nią w sposób wyłączny będę, ale też nie wymagaj, abym ja pisała, bo ona tego nie potrzebuje i nie uznaje, a na pogawędki domowe, to ja nie mam czasu i nie umiem takich listów pisać. Wszystkie pozdrawiam, Bogu oddaję.
7 IV (bez roku)

1.14 (59).

Bardzo mi przykro, że Cię na drogę nie pożegnam i że wszystko jest w takim zamęcie. Kiedy mogło być inaczej, jak to już było zdecydowane. Trudno, trzeba się i z tym pogodzić. Chcesz podobno jechać na dzień do Łodzi. Warto by, nie mam nic przeciw, aby tylko wszystko było jak najprędzej. Chcesz wziąć Rózię, dobrze, dla niej będzie tam lepiej. Jaka jest , taka jest, trudny charakter, ale jest przywiązana i można ją sobie zobowiązać, ja bym z nią pojechała.
S. Maria chciała wziąć drugą Stefanię, na razie już się zdecydowałam, ale widząc tu wszystko, spać w nocy nie mogłam, z kim ta biedna s. Balbina zostanie? Wszak ona na wszystkie strony rozerwana. Stefcia we wszystko wtajemniczona, dopilnuje i ogródka, i domu, i kościoła. Tego zaniedbać nie można, a prócz niej kto? – Bolesława? sama dozorczyni potrzebuje. S. Wiktoria, wiadomo, że nie, obecnie i ambulatorium i niby parę łóżek ma być, to przecież jest się czym zająć. S. Balbina nieomal rozbeczała się, wchodzę w jej położenie. Dalej, Stefcia już na nowy obowiązek za stara, mąci jej się w głowie – tu to już na pamięć idzie. Jakkolwiek charakter s. Katarzyny też trudny, ale jakoś dajecie radę i mówię szczerze, że Kasia tam będzie praktyczniejsza, zna się przy chorych, była w przytułku, który pięknie prowadziła. Uszyje, na tych aprowizacjach też się już obeznała, młodsza, wobec ludzi więcej obyta i lepiej się prezentuje niż stara Stefcia, sama to przyznasz. Więc, jak będziecie w duchu posłuszeństwa, to Bóg pobłogosławi i będzie dobrze. Ja nic innego zrobić nie mogę, przecie znasz wszystkie.
Tak mi to wszystko pomąciło, podcięło, że co się trochę niby odpoczęło, to teraz pomąciło. Dopust Boży. Żegnam kochaną Stefanię. Niech ją Bóg błogosławi i ja całym sercem błogosławię i opiece Bożej oddaję.
24 IX (bez roku)

1.14.(60).

Piszę do drugich, więc i do Ciebie trochę obszerniej. Co potrzeba, możesz się dowiedzieć od s. Marii, a wszystko mniejsza, tylko pragnęłabym wiedzieć, jaki duch u Was panuje. Czy wzrasta, czy, składając winę na obecną wojnę, maleje. Oj, pamiętajcie, że nas to nie wytłumaczy, jakie bowiem warunki nas otaczają, czy sprzyjające, czy trudne, to królestwo Boże w nas i tegośmy zawsze strzec powinni. Wszystko przeminie, wieczność czeka. Dążymy do niej codziennie, ale taka będzie, na jaką zarobimy, więc o tym głównie pamiętajmy. Pilnuj modlitwy, idź drogą posłuszeństwa, a nigdy nie zbłądzisz. To prosta droga do szczęścia. Tego ci życzę i pragnę. Bogu oddaję.

1.14.(61).

Wypowiadasz mi Twoje upadki i prosisz o radę. Moja Droga, czy jest co nowego na świecie! Nędza nasza była, jest i będzie. Pan Jezus przed wieki ją widział, a kochając nas miłością przez nas niepojętą, ofiarował się za nas. Zostawił nam skarby niewyczerpane na ciągły okup, ale obowiązkiem naszym pracować nad sobą, pokonywać się, użyć tych środków, jakie nam nauką i przykładem swym wskazuje. Przede wszystkim gorąca modlitwa, ufność w pomoc Bożą, a przy tym szczera praca nad pokonaniem siebie: tej woli swojej, tej drażliwości, obraźliwości za lada słówkiem; chcemy nawet więcej – bo pragniemy szczęścia, pokoju, uświęcenia, ale nie chcemy się przyłożyć do tego. Wszystko trudne, przechodzi siły nasze. Zwalamy wszystko na tę swoją nędzę. Weź się, dźwignij, a przekonasz się, że przy łasce Bożej wiele możesz, a tylko usilna praca nad sobą da Ci szczęście i drugim jeszcze udzielisz. Tego Ci życzę i Bogu oddaję.

1.14.(62).

Główna myśl z powodu zbliżającej się uroczystości Dzieciątka Jezus, przesłać Wam życzenia: przygotowania serc na przyjęcie darów, łask, jakie to Dzieciątko chciałoby tam złożyć. Wiemy, że Pan Jezus tego pragnie, szuka serc czystych i miłujących Go i pragnących łask – tych darów niebieskich. Sam się niejako dopomina mówiąc: „chodźcie, proście, szukajcie, a znajdziecie”. A któżby z nas mógł czego innego pragnąć? Więc przygotujmy serca nasze, niech one będą oczyszczone, opróżnione z wszystkiego, a nade wszystko z nas samych, bo to nam najwięcej na zawadzie. A będąc tak przygotowanymi, nieśmy też i nasze dary. Bogate to Dzieciątko, ale chętnie dary przyjmuje, a jakaż to pociecha dla nas, że my, nędzarze, możemy mieć coś na ofiarę. O, moje Drogie, mamy i dużo mamy, a czyż Wy mało macie? Złóżcie Mu swoje kłopoty, poświęcenie w trudnej usłudze niedołężnym, a choćby i niewdzięczność ludzka was spotkała. I któż by wyliczył, ile to darów możemy nazbierać do tego żłobka, ale dobrze wpierw roztrząsajmy sumienie, czy we wszystkim jest czysta ofiara, czy nie łączy się miłość własna, czy ochotna, a nie wymawiana, czy nie jęczymy, pełniąc wolę Bożą. Bo ofiara musi być chętna, całkowita, pełna dobrej woli, wtedy pokój przynosi – jak to aniołowie zapowiadają. Więc się przygotowujcie, Chrystus blisko jest, a ja Wam z serca życzę tego zapowiedzianego pokoju. Piszę do Was wspólnie i wszystkim razem, bo nie mam innych życzeń tak dla tej, jako i dla drugiej. Po wtóre, że i kwestię przyjazdu na 7-go stycznia oddaję Wam do wspólnego porozumienia, bo z listu widzę, że po siostrzanemu porozumiecie się. Miło mi czytać, że dom do porządku doprowadzacie, tylko troszkę boli ten jęk na przeszłe warunki. Pamiętajcie, że każdy za siebie odpowie. Biedniejszy ten, co zawinił, nie ten, co może naprawić. Ma zasługę przed Bogiem i ludźmi. Miłość też siostrzaną sercem kierować, zacierać, uwzględniać – a łzy wylewać, to (wpierw) dobrze analizować, z jakiego źródła płyną. Niech Wam też staną na myśli słowa Chrystusa Pana „nie płaczcie nade mną”, itd. Moje Drogie, dosyć mamy powodów płakać nad sobą.