Listy do s. Magdaleny Łazowskiej (3)

1.7.(25).
(--) Pisze Siostra o s. Janinie; toć to nie pierwszy objaw osobistego uświęcenia drogą nadzwyczajną, to już jest znane. Przecież tu Siostra była świadkiem; to już chroniczne, musi mieć coś nadzwyczajnego, wyjątkowego. Jest tam zawsze najczystsza intencja, tylko spaczona, że droga dla wszystkich wskazana jej nie wystarcza musi mieć jeszcze extra. Przecież teraz macie te same źródła, to już ją zadawala. Z miłością trzeba znosić, innej rady nie miałam. Tam jest jedynie gorliwość o swe uświęcenie. Biedna ona, zamęcza się nieraz, szukając tego uświęcenia, a nie może dopatrzyć, że nie tędy znajdzie. Podług mnie, wszędzie możemy przy łasce Bożej uświęcić się, idąc duchem posłuszeństwa, z zaparciem siebie. Dążmy wszyscy do tego, wtedy będzie prawdziwe szczęście (--).

1.7.(26).
To już tydzień minął od mego przyjazdu. Dość duży okres, a do tej pory nie odezwałam się na otrzymane listy. Wiecie, moje Drogie, pod jakim wrażeniem wyjechałam. Sam akt orzeczenia wiele mnie kosztował przeróżnej walki, a dalszy ciąg za bolesny. Toteż ani jeden dzień nie minął tu bez cierpień, bólów i pantoponu. Nieomal cały tydzień bez Mszy św., bo nie miałam siły. Wczoraj wyjątkowy dzień, tylko na zastrzykach kamfory, noc była lepsza, dziś byłam na Mszy św. Póki tych sił trochę, zabieram się, aby Wam odpisać. Moja Droga Siostro, zdecydowanie o tej kwestii wobec Boga i umienia nie było pospiesznie, anie lekceważąco traktowane. Długo się modliłam, błagając o światło łaski Bożej – zapewne i te, które wypowiadały swe zdanie, również zastanawiały się przed Bogiem. Czyż ja mam prawo to wszystko przekreślić i wbrew swemu sumieniu zmienić? Boleję nad tym wszystkim, cierpieć mogę, ale szukać ulgi i jakiegoś uciszenia, zagłuszając głos sumienia, nie mogę. Jeśli ona ma powołanie, to trwając w nim, może się uświęcić przy łasce Bożej w innym zgromadzeniu. Gdyby sama wystąpiła, mogłaby mieć pewne wyrzuty, ale w obecnych warunkach należałoby uznać w tym wolę Bożą i do niej się zastosować. Przykro mi, że to się przeciąga, bo to ani duszy, ani ciału na pożytek. Ciężkie chwile przeżyłam, zwłaszcza nie będąc zrozumianą. Dziś trudno mi więcej pisać. Na inne kwestie postaram się odpisać. Dziś tylko tyle; nie wysyłajcie żadnej do Łodzi, do otrzymania mej odpowiedzi. Modlitwie się bardzo polecam – im trudniej, tym się więcej modlę, błagając miłosierdzia Bożego
10 VII 1926

1.7.(27)
(--) Dziś piszę w łóżku po nocnym pantoponie. S. Anna zastała mnie też w łóżku, zmęczoną po prawie całonocnych boleściach. Myślę z parę dni poleżeć, może to będzie jako na zdrowie, jak Bóg da (tylko aby doktorowi Ch. nic nie mówić, boć nic innego nie zapisałby, a po co ta droga). Szczęśliwa jestem, żem doczekała położyć pierwszą cegiełkę, choć z łóżka wstałam, aby położyć. W dzień M.B.
Śnieżnej cegiełka położona. Ksiądz poświęcił, sam położył pierwszy, następnie cała nasza gromadka. Choć może nie doczekam końca, ale serce moje raduje się, że moje Siostry wypracowane będą mieć wygodnie. Dziś głównie pisze, aby coś omówić w sprawie onego kamienia. Dotąd Ks. Biskup nie odpowiedział, nadzieja, więc wolę wcześniej. Jak tylko będzie data ustalona, to bardzo pragnę, aby s. Monika tydzień wcześniej była tutaj. Jedno, że i troszkę nie galopując odpocznie, po wtóre dla mego spokoju jest to mi konieczne. Wilcza się nie przewróci. Siostra będzie musiała wtedy być więcej na Wilczej niż na Hożej, bo tam s. Wiktoria w kancelarii zastąpi. Jeżeli poświęcenie byłoby we wtorek, to Siostra, jakby przyjechała w sobotę wieczorem, a ostatecznie choćby jeszcze dzień później, jeszcze zdąży. A na Moniki głowie wszystko, tu nie tak łatwo obmyśleć. Posyłam Siostrze ów Regulamin podpisany na naradzie, czyli uznany, a teraz należy podpisać, i usilnie proszę, aby to wszystko wprowadzić, nim będzie rzeczywista przełożona zainstalowana. Wszystkie siły dodać, aby tak było, wtedy łatwiej, jak będzie zainstalowana, iśc w tym dalej. Regulamin dla Szatnej i Infirmerki jeszcze nie ustalony, to się potem doda. Proszę mą prośbę wziąć do serca. Co s. Salomea myśli, nie wiadomo. Był plan taki, że jak wróci, wezwę ją tutaj; według decyzji Rady zamierzam (postąpić) i obowiązki te (jej) przełożę (bo mam kopię). Dlatego pragnę, aby już były utorowane, bo mi to ułatwi (--).
7 VIII (bez roku)

1.7.(28)
Oddałam Ci swą władzę, jak prawo pozwala, więc co z Radą zdecydujecie, kwestionować nie mam prawa. Dobrze zrobiła Siostra, że oznajmiła s. Stanisławie, co było zdecydowane na Radzie. Również zrób to samo i względem s. Salomei. Miałam ten zamiar, że po jej powrocie poproszę ją tutaj i ten urząd sama oddam; widząc niknące siły moje, a niewielki z tego pożytek, wolę uniknąć. Macie Regulamin, to powinno wystarczyć, aby spełnić wolę Bożą. Nic nie pragnę dla siebie i dla Was wszystkich, jak tego jednego: chętnie cierpieć będę, aby podniósł się duch zakonny, duch prawdziwego posłuszeństwa. Modlitwie się polecam, opiece Bożej oddaję.
15 VIII (bez roku)

1.7.(29).
Ciągle piszesz, że jadą, a jakoś jak deszczu, tak przyjazdu doczekać się nie można. Zapewne dziś nadjadą, ale bądź co bądź, piszę głównie w sprawie s. Janiny, boć ona mi tu spokoju nie da. List za listem, wyrzekała się Kozienic po wiek wieków, ale to jest zamach na mnie, że ja tu jestem, toć ona musi być. Toć mogłaby być tam całkowicie zwolniona, siedzieć w ogrodzie; dałabym jej tam i wikt jak chorym, ale to wszystko nie pójdzie, bo ani jedna, ani druga strona nie ku jedności. Na Matce się musi oprzeć, już tam wszyscy mają dosyć. Dzięki Bogu, że od czterech dni jakby trochę lepiej, bo posilić się mogę i sen lepszy.
Trzeba, żeby coś nowego było, ale trudno, dopust Boży. Wyślij ją, ale zaraz, niech ją może Alojza zastąpi, a tymczasem napisz po Kostusię. A może już jest; dlatego proszę, jeśli ma przyjechać, aby zaraz, żeby miała 4 tygodnie wypoczynku i pojechała sobie, a ja żebym choć z tydzień przed wyjazdem mogła spokojnie odetchnąć. Mój list odbierzesz jutro, tj. piątek, na sobotę nie zdąży, więc w poniedziałek, stanowczo bez żadnego ale, i to się bez łez nie obejdzie, bo wszędzie źle (--).
18 VIII (bez roku)

1.7.(30).
(--) Takie tu są projekty, znów może i dobre, może dla chwały Bożej należałoby rękę przyłożyć, żeby w tym naszym starym domu założyć internat dla dziewcząt. Tak i tego brak, choć to kropla w morzu. Okropne wszędzie po tych stancjach zgorszenie. S. Balbina nie może się uspokoić, że Pan Bóg jej to nakazuje, choć ma ona wiele porywów, ale ma i dobre natchnienia. Czy źle radziła, aby ten plac żydowski kupić, a następnie tego Mangaśkiego? Byłoby się teraz przeniosło młodzież naszą i miałaby miejsce zdrowotne (--). Ks. Prefekt (ten Kacperski) przychodzi teraz prawie co dzień ze Mszą s1)., prawie błaga o to. Mówi, co znaczą nasze nauki „bez stancji”. Mówi, żeby zaraz sam dostarczył pensjonarek, skontrolowałby stancje nieodpowiednie i poprzenosił, choć dotąd jeszcze wojsko zajmuje, mają niby wyjść za miesiąc. Mnie taka myśl przeleciała, że w danym razie, choćby ten internat był pod nasza firmą i nasz, ale do opieki byłaby praktyczna Lula. Poważna, rozsądna, miałaby zajęcie wedle siebie. Nic jej jeszcze nie mów, taka mi myśl przychodzi, że ostatecznie należy mi jej trochę serca okazać. I nadmieniłam jej w swym liście, że jak się trochę przeluźni, to ją zaproszę. Należałoby to (wykonać) póki jeszcze jestem, może na ostatni tydzień, choć mi się nie chce stąd ruszyć, bo dopiero zaczęłam trochę do sił przychodzić. Wiem, co mnie czeka, ale trudno. Wracam najpóźniej 1 X, jeżeli doczekam; może, nawet może trzeba ten projekt, choć daleki, przedstawić naszej Radzie, czyli s. Helenie i Salomei, może tak bez protokołu, osobno każdej, od niechcenia, boć to jeszcze nic pewnego. Z Luli wymiarkowałabym, jak by tu przyjechała. Lulę zaprosiłabym za tydzień, na ostatni mego pobytu, tymczasem niech ona robi starania o swą emeryturę (--).
10 IX (bez roku)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz